Takie pytanie, często może się pojawić – w wielu myślących głowach. W przeciągu całego naszego życia żyjemy pomiędzy: sacrum (świętością) a profanum (grzechem); kierując niejedokrotnie z powrotem nasze postępowanie w kierunku Istoty Miłości & Doskonałości, jaką jest Nasz Pan Bóg. Wydawać by się mogło, że jedynie powracanie z głębszego stanu ciemności – do światła – będzie godne powyższej definicji nawracania się, ale czy tylko i wyłącznie? A co z Osobami, które żyją na co dzień bliżej Pana Boga, jego łask oraz sakramentów. Czy one zawsze żyją w nirwanie spełnienia-przepłenienia i szczęścia duchowego? Oczywiście, że nie! Ziemia dla wszystkich jest taką samą Matką, a kosmos – wibracją. Każdego z Nas – kusi los do grzechu. Całą społeczność Ludzi (bez wyjątków; jedynym był Chrystus – Syn Boży) obejmują te same prawa Wszechświata. Zarówno TY, jak i JA, Bracie/Siostro – żyjemy zależni od siebie, każdym wdechem i wydechem, a efekt trzepnięcia motyla, na drugiej półkuli ziemskiej będziemy odczuwali identycznie. Dlatego stąd właśnie wziął pomysł na ten oto przedwielkanocny artykuł… 🙂
Jak podejść do tematu życia z Panem Bogiem, kiedy wszyscy jesteśmy kuszeni grzechem i niejednokrotnie w ciągu dnia go popełniamy, mimo, iż naprawdę chcielibyśmy być nieskazitelni?
Nie znam Osoby, któraby nie zadawała sobie tego pytania. Identyczny schemat mógłby się rodzić wobec innych zagadnień. Np.: po co mam znowu się kąpać, skoro jutro i tak – znowu się wybrudzę?! No właśnie: PO CO. Wszystko zaczyna się od pytania O SENS każdej czynności. Człowiek chciałby wiedzieć jak najwięcej; taka nasza natura; uczymy się, dociekamy, poznajemy, doświadczamy.
Bez wątpienia jednak życie w Świecie przepełnionego konsekwencjami NASZEGO grzechu pierworodnego (czy się to Nam podoba, czy nie) jest bardzo trudnym egzaminem, ale wartym zdania! 🙂 Przed Nami w końcu życie wieczne w Raju, gdzie końca Szczęścia, Życia i Radości już nie będzie…
Życie z Panem Bogiem – to nieustanna, codzienna próba. Po każdym wybuchu gniewu, złości, czy nienawiści, kiedy na naszym duchu znowu pojawia się grzech; winniśmy oddawać się: OJCU – przez SYNA – w DUCHU ŚWIĘTYM. “No, ale jak to” – ktoś z Was zapyta – “A jeśli ja mam większą skłonność do wybuchu agresji, niemocy, lenistwa, bluźnierczych myśli… To co?! Czy mam to robić tysiąc razy dziennie?” Odpowiadam, że: nawet sto tysięcy! Liczy się intencja. Każda PRAWA, czyli prawdziwa, dobra i przepełniona szczerą chęcią powrotu do Miłości (czyli życia zgodnie z intencjami: BOGA) myśl – jest dla naszego Pana Boga największą radością i na pewno będzie wysłuchana.
Ciężko jest nam uświadomić sobie, że przecież Pan Bóg kocha Nas BEZWARUNKOWO, tzn. że nawet najwięksi zbrodniarze wszechświata – wciąż mają szansę na nawrócenie; liczy się szczera chęć powrotu do Domu Ojca. Chęć do powortu bycia Dzieckiem Bożym. To jest naprawdę bardzo ważne…
A co jeśli mam problemy z tą chęcią? Jeśli czuję się niedobrze, ale nie potrafię zwrócić się do Pana Boga?
Nikt z Nas nie jest idealny. Ale warto wzbudzać w sobie poczucie sensu życia. Poszukiwać CELOWOŚCI, zastanawiać KIM jest Pan Bóg; po co Nas stworzył (po co jestem na Świecie). Bardzo dużym błędem Ludzi w codzienności jest wzbudzanie w sobie zbyt małej ilości dobrych myśli. Mamy skłonności do znacznie bardziej negatywnego, niżeli pozytywnego i konstruktywnego myślenia, a to z kolei przyciąga kolejne setki tak samo wibrujących myśli oraz sytuacji.
Duża część z Nas również – czuje poczucie winy, po grzechu i boi sie zwrócić do Pana. Ale czy tak właśnie nie było w przypowieści o złym celniku i człowieku, który teoretycznie prowadził b. dobre życie zgodne z wola p. Boga?! Celnik (który prowadził nieprzykładne życie – miał świadomość swojego grzechu i bał się podejść bliżej do ołtarza; prosił: “Panie, miej litość nade mną grzesznikiem”, a człowiek teoretycznie pobożny, modlił się, nie o trwanie w łasce Boga, ale o to, by nie byc jak ten celnik; a przecież w świetle prawdy życia i Boga: wszyscy jesteśmy tacy sami! Lepiej więc mieć poczucie swojej równości wobec Siebie i marności, słabości, grzechu, niżeli popadać w fałszywą pychę, że jestem idealny, bo nie jestem. To jest największy grzech, który spowodował w ogóle całe zło, ale o tym innym razem. Pewne jest jednak, że poczucie winy i grzechu nie jest złe, a dobre, wynika z naszej natury, chęci naprawy, zadośćuczynienia, a to z kolei raduje Boga Ojca, który chce żyć w Nas zawsze i pomagać Nam nieustannie…
Więc co mam robić? Kiedy się nawracać? Codziennie, czy po większym grzechu, a może cały czas? Jak to robić? 🙁
Codzienne nawracanie jest właściwie normą. Spójrz, codziennie grzeszymy. A każdego dnia zaczynamy od nowa! 😉 Taki to Nasz człowieczy LOS… Warto pod wieczór zrobić sobie małe przypomnienie całego dnia: jaki on był tym razem? Ile zrobiłem dobrego,a ile złego? Czy mogę jakoś naprawić to złe, co zrobiłem? 🙂 Pochwal się za całe dobro i wszystkie dobre uczynki. Zasługujesz na to, jak “każdy robotnik na swoją zapłatę”. Zresztą, jak kiedyś powiedział mi pewien fantastyczny Ksiądz i Profesor, na moją reakcję na komplementy, jakie od niego usłyszałem: “pamiętaj, Dziecko, że fałszywa skromność jest grzechem”.
Robiąc sobie co dzień takie podsumowanie dnia – dodatkowo, wzbudzasz w sobie w ten sposób: kreatywność i sprawność do rozwiązywania różnych problemów oraz trudnych sytuacji. Taka kalkulacja ma znacznie więcej plusów, niż może Ci się wydawać i zawsze uczy Nas pokory – aby umieć od nowa / od początku… No bo, jak tu inaczej dążyć do życia w stałym poczuciu szczęście i spełnienia, skoro każdy dzień jest inny, nieprzewidywalny i przynosi Nam kolejne, nowe sytuacje oraz najróżniejsze rozterki i problemy?! Najlepiej jest uśmiechnąć się i po prostu, po raz kolejny: NAWRÓCIĆ! 😉
* * *
Bracia i Siostry, życzę Wam w nadchodzące Święta Wielkiej Nocy, oczywiście: wszystkiego, co tylko w życiu najlepsze. Tego co prawdziwe, dobre i co pochodzi z Miłości i od samego Stwórcy; oraz zdrowia, pomyślności i szczęścia, szczęścia i jeszcze raz szczęścia… A także umiejętności codziennego nawracania bez poczucia winy i niepotrzebnych rozterek.
Z uśmiechem pozdrawiam,
Karol Juchniewicz